niedziela, 6 marca 2011

12. Trend - pojęcia podstawowe

Trend– monotoniczny składnik zależności badanej cechy od czasu.

Powyżej uproszczona definicja z wikipedii. Mimo uproszczenia, trochę straszy, szczególnie tych, którzy nie przepadają za matematyką. Rozbierzmy więc ją na elementy składowe.

1. Przedstawienie trendu

a- w formie ciągu liczb, np. [1 2 3 4...],

b- w formie matematycznego wzoru

c- w formie wykresu.

Pierwsze dwa przedstawienia są dokładne, ale mniej czytelne, to trzecie jest mniej dokładne za to lepiej pozwala jednym rzutem oka ocenić kierunek zmian trendu.

2. Monotoniczność

Monotoniczny znaczy rosnący, malejący lub stały. Matematyczni puryści uznają jeszcze dwie kategorie; wykres funkcji niemalejący i nierosnący, ale na nasze potrzeby możemy przyjąć, że są one szczególnym przypadkiem, odpowiednio wykresu rosnącego i malejącego. Przykład wykresów funkcji monotonicznych przedstawiono na rys. 12.1

Rys. 12.1. Wykresy funkcji monotonicznych

Jak widać z powyższego rysunku wykresy funkcji monotonicznych są nieokresowe albo niecykliczne.

Dla tych którzy lubią matematykę: funkcje rosnąca i malejąca są różnowartościowe i jako takie nie mogą być okresowe, funkcja stała też nie jest okresową.

3. Badana cecha

Pod pojęciem badanej cechy rozumie się w ogólnym przypadku surowe wyniki pomiarów, bądź wstępnie przetworzone wyniki pomiarów.

W odniesieniu do analizy rynków surowymi wynikami pomiarów są zawsze notowania kursu i ewentualnie wolumenu obrotów, zaś wstępnie przetworzonym wynikiem pomiaru jest na ogół logarytm naturalny z kursu. Dlaczego logarytm ?

O tym traktuje post #11.

O ile rodzaje surowych wyników pomiarów z rynków kapitałowych są na ogół ograniczone dostępnością, o tyle liczba ewentualnych „wstępnych ich przetworzeń” jest ograniczona tylko i wyłącznie inwencją badawczą analityka.

W tym miejscu ważna uwaga:

Wyznaczanie trendu ma na celu (mówiąc językiem trochę poetyckim) wydobycie informacji czy „kryjąca się pod powierzchnią” fala jest przypływem ,(trendem rosnącym), który będzie powiększał zainwestowany kapitał, czy tez odpływem, (trendem malejącym), który będzie przyczyną strat. Z tego względu analiza trendu jest jednym z najważniejszych filarów wszelkiego rodzaju strategii inwestowania. Niestety wyznaczanie trendu nie jest zagadnieniem trywialnym i jednoznacznie określonym, czemu poświęcę kolejny post.

sobota, 12 lutego 2011

11. Wykres liniowy czy logarytmiczny ?

Oczywiście mamy na myśli wykres kursu spółki, czy też notowania indeksu lub krosu walutowego. Zdania analityków technicznych, dla których wykresy są podstawowym źródłem danych służących do identyfikowania formacji są w tej materii podzielone. Większość z nich zdaje się jednak korzystać z wykresu w skali logarytmicznej, aczkolwiek nie udało mi się znaleźć w bibliografii racjonalnego uzasadnienia dla tej tendencji. Spróbujemy to sobie więc wyjaśnić.

Wyobraźmy sobie, że inwestor kupił akcje wybranej spółki w dwóch różnych okresach, jak następuje; wcześniejszym (przypadek A) i późniejszym, kiedy akcje były znacznie droższe (przypadek B). W obu przypadkach zamknął pozycję i zrealizował zysk po 10 dniach.

kurs(A)=[ 2 2,5 3,3 2,7 3,2 3,6 2,9 3,5 3,7 4 ]

kurs(B)=[ 6 7,5 9,9 8,1 9,6 10,8 8,7 10,5 11,1 12 ]

Przebieg notowań kursów przedstawiono poniżej


W nawiązaniu do wzorów (1) i (5) z posta #10 mamy odpowiednio, co następuje;

mnożnik(A) = 2

mnożnik(B) = 2

stopa_zysku(A) = 1

stopa_zysku(B) = 1

Innymi słowami inwestor, za każdym razem podwoił kapitał czyli uzyskał stopę zysku (zwrotu) równą 1, (albo 100 % jeśli ktoś woli tak to widzieć). Zwróćmy jednak uwagę na jedno; za każdym razem uzyskał ten sam rezultat , ale na znacząco różnych poziomach cen otwarcia i zamknięcia. Warto w tym miejscu wyartykułować następujący wniosek, mimo iż wydaje się on oczywisty, wręcz trywialny:

Efektywność inwestowania mierzona wielkością uzyskanego mnożnika kapitału czy stopy zysku nie zależy od poziomu cen akcji

Tę samą efektywność można uzyskać na akcjach o cenie 1 PLN jak i 1000 PLN.

Przyjrzyjmy się wykresom logarytmicznym z kursów akcji dla przypadku A i B.

Policzmy teraz dla przypadku A i B różnicę pomiędzy logarytmem z ceny zamknięcia i otwarcia. I tak mamy

różnica_A = log(4) – log(2) = 1,3863 – 0,6931 = 0,6931

różnica_B = log(12) – log(6) = 2,4849 – 1,7918 = 0,6931

Wynik identyczny, co zresztą można potwierdzić sobie patrząc na wykresy logarytmiczne.

No cóż wynik ten nam niewiele mówi. Dokonajmy więc jeszcze jednej operacji na rzeczonych róznicach _A i _B, - „wycofajmy się” z logarytmów. Dokonać tego możemy poprzez operację odwrotną do logarytmowania, polegającą na wyliczeniu wartości funkcji eksponencjalnej dla w/w różnic.

Mamy więc; exp( 0,6931 ) = 2

Nie jest to wynik przypadkowy i nie znaczący. Jest on dokładnie równy mnożnikowi kapitału jaki uzyskaliśmy w obydwu inwestycjach. Stąd ważny wniosek dotyczący różnicy pomiędzy wykresem liniowym i logarytmicznym.

Równe przyrosty wykresu

odpowiadają równym przyrostom ceny akcji dla wykresu liniowego

i odpowiednio

równym przyrostom mnożnika kapitału oraz stopy zysku dla wykresu logarytmicznego.

Zastanówmy się teraz nad źródłem kształtowania się cen akcji. Otóż powszechnie przyjmuje się, że cena akcji jest miarą „położenia punktu” chwilowej równowagi między siłami popytu i podaży, czyli ilością kapitału zaangażowanego w kupno i sprzedaż akcji danej spółki. O zaangażowaniu się po stronie podaży lub popytu oraz ilości kapitału decydują inwestorzy. A więc pośrednio to decyzje inwestorów, ich sposób myślenia kształtuje w znaczącej mierze ceny akcji. Oczywiście każdy inwestor kieruje się zasadą maksymalizacji efektywności mierzonej mnożnikiem kapitału, czy też stopą zysku. Te zaś wielkości, jak sobie wcześnie powiedzieliśmy, nie zależą od poziomu cen. Z tego względu wykres cenowy czyli liniowy nie jest zbyt pomocny w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Zdecydowanie bardziej pomocny jest tutaj wykres logarytmiczny, którego przyrosty (spadki też) odzwierciedlają wartości głównego kryterium inwestycyjnego jakim jest mnożnik kapitału, czy stopa zysku. Z tego powodu logarytmiczny wykres kursu nazywa się czasem funkcją zysku.

Na obronę wykresów liniowych można powiedzieć, że istnieją pewne użyteczne wskaźniki analizy technicznej, takie jak np. linie oporu czy wsparcia, które poręczniej jest wizualizować posługując się wykresami liniowymi.

piątek, 11 lutego 2011

10. Zysk i stowarzyszone pojęcia

Zysk jest tym magicznym pojęciem na które orientują się wszyscy inwestorzy. Żeby jednak naprawdę wiedzieć, jaki wymierny rezultat osiągniemy po zakończeniu inwestycji musimy uporządkować i zdefiniować pewne pojęcia początkowe.

W rynkowym żargonie mówi się, że jeżeli posiadamy akcje, waluty czy inny instrument finansowy to znaczy, że mamy „otwartą pozycję”. Tak więc moment w którym zainwestowaliśmy pieniądze nazywa się „otwarciem pozycji” zaś cena początkowa inwestycji – „ceną otwarcia”. Chwila jak i ruch polegający na wycofaniu się z inwestycji jest często nazywana „realizacją zysku”, zaś cena końcowa – „ceną zamknięcia”. Od tej pory nie będę używał cudzysłowów mówiąc o w/w pojęciach.

Teraz o zmiennych; mamy je tylko dwie, jak następuje;


co – cena otwarcia


cz – cena zamknięcia.

Z dwóch zaledwie zmiennych daje się wyprowadzić całkiem pokaźną liczbę wzorów i nowych pojęć. I tak mamy:

Mnożnik kapitału początkowego;

mnożnik=cz/co (1)

O mnożniku kapitału początkowego pisałem już w postach #4 i #5.

Zysk lub zwrot (z inwestycji);

zysk= cz – co (2)

Stopa zysku lub zwrotu

stopa zysku = zysk/co (3)

co można przedstawić w równoważnych formach;

stopa zysku = (cz-co)/co (4)
albo
stopa zysku = cz/co –1 (5)
lub
stopa zysk = mnożnik –1 (6)

Jeżeli tak wyrażoną stopę zysku pomnożymy przez 100, to otrzymamy wynik w [ % ]. I to jest właśnie ta „magiczna” wielkość, na którą orientują się wszyscy inwestorzy, nazywając ją nie do końca poprawnie „zyskiem” lub „zwrotem”. Zysk lub zwrot bowiem wyraża się w złotówkach, dolarach, euro, itp., zaś stopa zysku, (zwrotu) mówi o jaką wielkość ( o ile procent ) powiększył się, (lub nie daj Boże – pomniejszył) nasz kapitał początkowy.

Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych czytelników powyższa „matematyka” może być trudna do przełknięcia. Bez tego niestety ani rusz. Pieniądz, a właściwie wartość, którą reprezentuje wyraża się liczbami. Dlatego na rynku na, którym pieniądz ma w naszej nadziei rosnąć jak jabłka na dorodnej jabłoni ciężko jest odnosić sukcesy bez odrobiny rachunków. Można oczywiście próbować bez rachunków, ale wtedy prawdopodobieństwo sukcesu jest bliskie przypadkowi wyhodowania gruszek na wierzbie.

piątek, 4 lutego 2011

9. Analiza fundamentalna i techniczna

W historii analiz rynków kapitałowych ukształtowały się dwa podejścia, jak następuje:
1. Analiza fundamentalna
2. Analiza techniczna

Ad1.
Analiza fundamentalna oparta jest na założeniu, że rozwój ekonomiczny świata, regionu lub kraju jest skorelowany ze wzrostem kursów akcji w rzeczonym obszarze. Nikt nie zaprzeczy, że od ponad 100 lat świat rozwija się w niespotykanym w całej jego historii tempie. Jeżeli przyjmiemy, że „światem” są Stany Zjednoczone to korelację tę m.in. obrazują notowania najbardziej popularnego indeksu indeksu giełd amerykańskich jakim jest Dow Jones Industrial Average (DJIA). Widać na nim dramatyczne wahania w ciągu ostatnich 10 lat.
W odniesieniu do rynku analiza fundamentalna wymaga ugruntowanej wiedzy na temat tzw. czynników makroekonomicznych. Dodatkowo, w odniesieniu do konkretnych spółek, wymaga dokładnych informacji dotyczących ich funkcjonowania oraz znajomości branży, do której spółka przynależy. Na tej podstawie tworzone są wskaźniki obrazujące funkcjonowanie spółek i jest możliwa analiza porównawcza pozwalająca wyłonić te z nich, które rokują szansę na ponadprzeciętny wzrost wartości kursu. Słabością analizy fundamentalnej jest sama metodologia polegająca na próbie deterministycznego,( czyli przyczynowo-skutkowego), wnioskowania w materii, w której liczba czynników wpływających na finalny wynik jest bardzo duża, a ich wzajemne powiązania, złożone i nie do końca rozpoznane. Wiele danych jest niekwantyfikowalnych (tzn. nie daje się wyrazić liczbowo), co powoduje, że się przypisuje im wartości uznaniowe, albo się je pomija w matematycznej części wnioskowania. Można oczywiście zrezygnować z matematyki ( np. szkoła austriacka w ekonomii), tyle tylko, że wnioski z takiej analizy mają charakter pogadanki kulturalno-oświatowej. W zastosowaniu do praktycznego inwestowania przewidywanie z użyciem analizy fundamentalnej przyszłych notowań indeksów i kursów nie daje rezultatów znacząco lepszych od przeciętnych.

Ad2.
Fundamentem analizy technicznej jest założenie, że wszystkie informacje, które mogły by wpłynąć na cenę akcji czy notowania indeksu czy kursu walutowego są już zawarte (zdyskontowane) w tejże cenie. Z tego względu we wszystkich metody analizy technicznej głównym i jedynym źródłem danych jest kurs akcji czy notowanie indeksu lub kursu wymiany walut i czasem wielkość lub wolumen obrotu. Klasyczna analiza techniczna nie próbuje w przeciwieństwie do fundamentalnej opisywać rzeczywistości. Zamiast tego z jej pomocą próbuje się zdefiniować algorytmy, które pozwolą jak najlepiej przewidzieć przyszłość, albo zmaksymalizowac zysk z inwestycji. Klasyczna analiza techniczna, której pierwotnym źródłem jest słynny na całym świecie podręcznik Murphy’ego, posługuje się raczej uproszczonymi algorytmami przewidywania przyszłych cen. Z tego względu, podobnie jak fundamentalna, nie okazała się być bardziej skuteczna od analizy fundamentalnej w inwestowaniu na rynkach.
Obydwie metody analizy maja swoich zwolenników i oponentów. Zwolennicy zarówno analizy fundamentalnej jak i technicznej w większości charakteryzują się mesjanistycznym wręcz przywiązaniem do swojej „doktryny” i fanatyczną niechęcią do metodologii używanej przez ich oponentów i często do nich samych. W kręgach oficjalnej finansjery (banki, fundusze inwestycyjne, agencje ratingowe, itp.) analiza fundamentalna uważana jest za jedyną „legalną” metodę, która posiada moc antycypacji przyszłości w sferze ekonomicznej. Jej zwolennicy w tych kręgach okazują niechęć, czasem wręcz pogardę zwolennikom analizy technicznej, podobnie jak współcześni lekarze - szamanom pierwotnych ludów. Jest w tej postawie sporo hipokryzji ponieważ znacząca część przychodów banków komercyjnych pochodzi z krótkoterminowych spekulacji walutowych (z wysoka dźwignią) na rynku FOREX wspomaganych prawie wyłącznie przez analizę techniczną i oparte na niej systemy automatycznego inwestowania.
No cóż, na zakończenie spróbujmy podsumować silne i słabe strony obydwu podejść do analizy rynków kapitałowych.

Analiza fundamentalna

Silne strony:
1. Nikt raczej nie kwestionuje założenia, że wzrost gospodarczy w przyszłości jest źródłem wzrostu cen akcji. Pozwala to na analizę o charakterze deterministycznym (przyczynowo-skutkowym).
2. W oficjalnych kręgach finansjery jest uważana za jedyną „legalną” metodę, która posiada „moc” przwidywania przyszłości w sferze ekonomicznej.
3. Jest skuteczna w dłuższym horyzoncie czasowym.

Słabe strony:
1. Wymaga dużej liczby różnorodnych danych (dane księgowe każdej spółki, wskaźniki makroekonomiczne itp.)
2. Wiele z danych w tej analizie ma charakter niekwantyfikowalny (tzn. nie dający się opisać liczbami), co powoduje że wnioski mają charakter „literaturowy”, często bez walorów matematycznej ścisłości.
3. Jest mało skuteczna w krótkim horyzoncie czasowym.
4. Nie bierze pod uwagę czynników o charakterze psychologicznym, przyjmując jako założenie tzw. racjonalność podejmowania decyzji przez inwestorów.

Analiza techniczna

Silne strony:
1. Posługuje się mała liczbą danych (kurs i ewentualne wolumen).
2. Dane są w pełni kwantyfikowalne, możliwa ścisła analiza w oparciu o aparat matematyki
3. Skuteczna w krótkich horyzontach czasowych.
4. Niektóre ze wskaźników, np. linia wsparcia/oporu, czy japońskie świece biorą pod uwagę czynniki emocjonalno-psychologiczne, których interakcji z rynkami raczej nikt nie kwestionuje.

Słabe strony:
1. Brak dowodu na słuszność głównego założenia tej analizy mówiącego, że wszystkie informacje, które mogły by wpłynąć na kurs akcji czy notowanie są już zawarte (zdyskontowane) w tymże notowaniu.
2. Brak dobrze uzasadnionych założeń odnośnie do mechanizmów o charakterze deterministycznym, które śą podłożem dla niektórych algorytmów analizy technicznej (np. cykliczność).
3. Nie udowodniona skuteczność w długich horyzontach czasowych.
4. Niechęć do tej metody manifestowana przez oficjalne kręgi finansjery.

No cóż, to co wybrać ?
Odpowiedź chyba godna filozofa: to co najlepsze z obydwu.

środa, 2 lutego 2011

8. Czym jest indeks giełdowy ? – reguła nr 1

Najprostsza ”googlowa” definicja brzmi jak następuje:

Miernik zmian cen papierów wartościowych obejmujący wszystkie papiery wartościowe danego typu lub ich wybraną grupę

W nawiązaniu do mojego posta nr 7 powiedziałbym raczej, jak następuje:
Indeks giełdowy jest wzorcowym portfelem inwestycyjnym

W myśl powyższej definicji indeks giełdowy jest wzorcem portfela inwestycyjnego oferowanym przez giełdę na użytek inwestorów. Pełni on podobną rolę referencyjną w odniesieniu do portfeli inwestycyjnych jak wzorzec długości (metra) w Sèvres pod Paryżem.

Indeks jest wzorcowym portfelem inwestycyjnym dla przypadku „średniego” lub „dominującego” na danej giełdzie. Przypadek „średni” obejmuje wszystkie spółki, przykładem jest tutaj indeks WIG na warszawskiej giełdzie. Przypadek „dominujący” obejmuje grupę spółek wybraną z użyciem stosownego kryterium. Przykładem takiego indeksu w Warszawie jest WIG20. Jest to portfel złożony z 20 spółek wybranych przy kryterium maksymalnej kapitalizacji i płynności. Spółki wchodzące w skład takiego indeksu noszą często angielską nazwę „blue chips”.

Rola indeksu:

  1. Pozwala obserwować (mierzyć) koniunkturę panującą na danym rynku, (giełdzie). Jeżeli indeks ma wyraźną i długotrwałą tendencję wzrostową mówimy, że na rynku panuje hossa lub że jest to rynek byka. Jeżeli indeks ma wyraźną i długotrwałą tendencję spadkową mówimy, że na rynku panuje bessa lub, że jest to rynek niedźwiedzia.

  1. Pozwala porównywać (mierzyć) wybrane przez nas portfele inwestycyjne.

Z pojęciem indeksu związana jest silna w swojej wymowie reguła inwestowania nr 1. Zanim ją wprowadzimy 2 słowa na temat pewnego zamieszania semantycznego.

Kiedy mówimy rynek, na ogół mamy na myśli daną giełdę. Ale rynek jest normatywnie, (czyli liczbowo) określany przez wartość indeksu. Dlatego często mówiąc rynek mamy na myśli indeks. Tendencję na rynku definiuje się z użyciem pojęcia trend. Jest to pojęcie nie do końca jednoznaczne, gdyż zależne jest od horyzontu czasowego w którym dokonujemy analizy i od przyjętej matematycznej definicji. O tym napiszę później. Tym niemniej, jeżeli na rynku mamy do czynienia z tendencją wzrostową mówimy - trend wzrostowy. Analogicznie w przypadku tendencji spadkowej - trend spadkowy.

Reguła nr 1


Wersja 1

Nie graj przeciwko rynkowi


Wersja 2

Graj z trendem, a nie przeciwko niemu


Obydwie wersje mówią to samo. Inwestuj, trzymaj akcje w portfelu, tak długo jak na giełdzie panuje dobra koniunktura, czyli hossa lub rynek byka. Sprzedaj akcje i nie inwestuj tak długo jak na giełdzie panuje zła koniunktura, czyli bessa lub rynek niedźwiedzia. Jest to bardzo dobra reguła, ale.....No właśnie. Największy problem polega na stwierdzeniu, w którym momencie skończył się trend wzrostowy, co skłaniało by nas do sprzedaży akcji lub kiedy rozpoczął się trend wzrostowy skłaniający nas do kupna akcji. Gdyby ktoś wiedział to na 100 % byłby bardzo bogaty.

Na koniec trzeba nadmienić, że giełdy oferują dużą rozmaitość indeksów, indeksów sektorowych, sub-indeksów, itp. Są one niewątpliwie przydatne profesjonalnym analitykom, analizującym określone branże. Przeciętnego inwestora ich mnogość przyprawia raczej o ból głowy.


Oto co mamy na świecie


a to „tylko” w Warszawie


Otóż praktyka pokazuje, że na co dzień wszyscy posługują się jednym indeksem, najbardziej popularnym na danej giełdzie, czy w regionie. Na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych wiodącym indeksem jest WIG20. Szczegółowe informacje na jego temat każdy sobie „wy-googla” bez większego trudu.

Jeżeli chodzi o indeksy światowe, to chyba najbardziej reprezentatywną i nie za dużą listę znajdziemy tutaj (w lewym, górnym rogu).


Hobbyści mogą sobie do tej listy dołożyć rosyjski RTS, chiński SCI i brazylijski BOVESPA.







7. Czym jest portfel inwestycyjny ?

W tym miejscu muszę się posłużyć pewnymi pojęciami, charakterystycznymi dla rynków kapitałowych. W zasadzie powinienem na samym ppczatku zdefiniować wszystkie niezbędne pojęcia – byłaby jednak to dość długa i chyba nudna lista. Zdecydowałem więc, że będę je wprowadzał sukcesywnie w miarę potrzeb wynikających z przekazywanych treści.

Wyobraźmy sobie, że pewnego dnia kupiliśmy akcje 5 spółek ( A, B,C, D, E) wydając na to powiedzmy dokładnie po 2000 PLN, razem 10000 PLN. Lista tych spółek nazywa się portfelem inwestycyjnym, (ang. „investment portfolio”).

Mamy więc przykładowy stan początkowy, jak następuje;

Tabela 7.1 Portfel inwestycyjny

Nazwa spółki

Liczba kupionych akcji

Cena zakupu akcji w PLN

Udział spółki w portfelu w PLN

Udział spółki w portfelu w %

A

10

200

2000

20

B

40

50

2000

20

C

200

10

2000

20

D

20

100

2000

20

E

100

20

2000

20

Początkowa kapitalizacja portfela

10000 PLN

100 %


Otóż należy zauważyć, że jedynym stałym elementem naszego portfela jest liczba kupionych akcji. Wraz ze zmieniającą się, ceną akcji na giełdzie, udziały poszczególnych spółek w portfelu, zarówno wyrażone w PLN, jak również w % „pulsują” wraz ze zmianami cen akcji. Ceny akcji „dobrych spółek” zmieniają się praktycznie w każdej sekundzie, w czasie aktywności giełdy. Inwestor, powinien bacznie obserwować swój portfel kierując się następującymi przesłankami.

1. Kapitalizacja portfela (w PLN) powinna mieć charakter rosnący w czasie,
2. Spółka, której udział w portfelu (wyrażony w %), maleje jest najsłabsza
i jest pierwszym kandydatem do wymiany.

Od chwili zakupu akcji rola inwestora, przypomina trochę prace hodowcy, który baczy, żeby sumaryczna waga wszystkich jego zwierzątek rosła, oraz sprzedaje te z nich, które nie chcą przybierać na wadze, kupując w ich miejsce inne. Tak więc rola inwestora i hodowcy, powiedzmy, bukatów jest bardzo podobna. Inwestor ma jeszcze jeden problem do rozwiązania. Jest nim odpowiedź na pytanie: w jaki sposób wybrać do portfela te spółki, których akcje będą rosnąc w przyszłości i to w miarę możliwości – jak najszybciej. Gdyby ktoś znał odpowiedź na to pytanie na 100%, byłby z pewnością bardzo zamożny. Tym niemniej sprawa nie jest zupełnie beznadziejna, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Istnieją reguły, które pozwalają zawęzić krąg potencjalnych kandydatów do naszego portfela. Odniosę się do tego w stosownej przyszłości.







6. Czym naprawdę jest giełda ?

Pozornie proste pytanie na które uzyskalibyśmy rożne odpowiedzi, np.

  • miejsce na którym można nabyć/zbyć prawo własności do określonej firmy w formie akcji,
  • miejsce w którym firmy mogą pozyskać kapitał,
itd.

Z punktu widzenia naszych celów giełda jest swoistym zakładem bukmacherskim, w którym inwestor kupujący akcje zakłada się z ze sprzedającym akcje, że w określonej przyszłości od chwili nabycia akcji ich kurs będzie zwyżkował.

Ktoś może zadać pytanie: to dlaczego giełda skoro istnieje mnóstwo zakładów bukmacherskich, w których można się zakładać ?

Otóż różnica polega na tym, że pieniądze zainwestowane długoterminowo w giełdę, przynoszą prawie „pewny zysk” średni, wynoszący realnie ok. 6 – 7 % rocznie. Objawia się to przy długich okresach inwestowania, powyżej 20 lat.

Nie należy nic robić przez te kilkadziesiąt lat, tylko czekać. Oczywiście nie wszyscy dostaną dokładnie tyle samo, jedni trochę więcej inni mniej. Będą też krótsze okresy, w których zysk ten będzie dużo większy, będą takie które przyniosą straty. Ci, którzy będą inwestowali „z głową” wykorzystując te okresy mogą zarobić więcej. Częstokroć okazuje się jednak, że ludzie przeceniają możliwości swojego rozumu i dla wielu ludzi strategia ”zainwestuj i czekaj” jest jedną z lepszych. Tak więc trawestując znane powiedzenie


Czy się stoi, czy się leży kilka procent się należy.


Temu zagadnieniu będzie szczegółowo poświęcony jeden z przyszłych postów.


5. Jak więc zarobić na emeryturę ?

Rozważmy teraz sytuację w której inwestując na podobnych zasadach, jak to przedstawiono w poście nr 4, moglibyśmy uzyskać wyższe wartości zysku realnego w skali roku. Uzyskane wartości mnożnika kapitału początkowego obrazuje Tabela 5.1.

Tabela 5.1 Mnożnik kapitału początkowego

Czas trwania

inwestycji

Realne oprocentowanie roczne

3%

4%

5%

6%

7%

8%

9%

10%

11%

12%

40 lat

3.26

4.80

7.00

10.29

14.97

21.72

31.41

45.26

65.00

93.05

30 lat

2.43

3.24

4.32

5.74

7.61

10.06

13.27

17.45

22.89

29.96

20 lat

1.81

2.19

2.65

3.21

3.87

4.66

5.60

6.73

8.06

9.65

10 lat

1.34

1.48

1.63

1.79

1.97

2.16

2.37

2.59

2.84

3.11



Z przedstawionej tabeli wynikają następujące wnioski:

1. Na wysokość mnożnika kapitału początkowego wpływają zarówno czas inwestycji, jak i wysokość realnego zysku rocznego.
2. Możemy więc zwiększać mnożnik kapitału początkowego na dwa sposoby, jak następuje:

a- poprzez maksymalizację czasu inwestycji.
b- poprzez maksymalizację realnego zysku rocznego.

Załóżmy sobie teraz, że naszym celem jest uzyskanie mnożnika kapitału początkowego ok. 10, co oznacza, że na uzyskanie założonej kwoty finalnej 480000 PLN musimy zainwestować ok. 50 tys. PLN.

Jeżeli możemy inwestować przez 40 lat (czyli jeżeli jesteśmy młodzi – 25 lat) wystarczy posłużyć się instrumentami, które zapewnią realny zysk roczny w wysokości 6 %. 35-latkowie, którym pozostało „tylko” 30 lat do emerytury, muszą posłużyć się instrumentami, które zapewnią realny zysk roczny już w wysokości 8 %. 45-latkowie z trudem osiągną swój cel przy 12 %. 55-latkowie są poza Tabelą 5a, wyliczyłem jednak, że dla osiągnięcia swojego celu przez 10 lat muszą uzyskać realny zysk wynoszący rocznie ok. 26 %. !

Tutaj pozwolę sobie na zacytowanie raz jeszcze prawidłowości nr 1 z postu 3.

Im większy potencjalny zysk, tym większa potencjalna strata

25-latek inwestując przez 40 lat musi posłużyć się instrumentem realnym zysku rocznym 6 %, 55-latek; 26%. Otóż i 55-latek może teoretycznie uzyskać swój cel, ale przy wielokrotnie większym ryzyku związanym z potencjalną stratą niż 25-latek.

Reasumując:

Najsilniejszym mechanizmem zapewniającym nam uzyskanie wymaganego mnożnika kapitału początkowego jest długi czas inwestycji, który zapewnia osiągnięcie pożądanego wyniku przy minimalnym realnym zysku rocznym, a więc przy minimum ryzyka. Wszystkie inne scenariusze są bardziej ryzykowne i w tym sensie - gorsze.




4. Czy można bez ryzyka zarobić na emeryturę ?

Po pierwsze trzeba zadać sobie pytanie, ile chcemy zarobić na emeryturę i w jakim czasie.

Odpowiedź na pierwszą część tego pytania, (tzn. ile ?) musi być oparta na pewnym założeniu, gdyż bez niego można podać dowolnie wysoką kwotę. Załóżmy, że odchodząc na emeryturę zarabiamy ok. 4000 PLN „na rękę”, zaś wysokość emerytury wynosi tylko 2000 PLN. Trzeba również postawić sobie nieco makabryczne pytanie: jak długo „mamy zamiar” żyć po przejściu na emeryturę? Nie rozdrabniając tego tematu, założę, („jednym tchem”): 2000 PLN miesięcznie, przez 20 lat. Każdy w tym miejscu może przyjąć inne liczby wg swoich odczuć. Przy przedstawionych przeze mnie założeniach, odchodząc na emeryturę powinno się więc posiadać oszczędności w wysokości 480000 PLN, (czterystu osiemdziesięciu tysięcy PLN).

Jawi się tu kolejne pytanie. Jak długo powinniśmy oszczędzać, żeby zebrać tak dużą kwotę ? Odpowiedź na to pytanie wymaga dodatkowych założeń, takich jak:

· tryb oszczędzania, (wpłata jednorazowa , miesięczne, roczne itp.),
· wysokość wpłaty jednorazowej, czy też wpłat okresowych,
· wysokość oprocentowania, tzn. potencjalny zysk do osiągnięcia.

Analiza tych czynników jest raczej nudna, a i tak doprowadziłaby do jedynej możliwej, „zdroworozsądkowej” odpowiedzi, którą znała już moja babcia, zupełnie nie zorientowana w matematyce finansów:

Należy oszczędzać jak najdłużej !

W nawiązaniu do zawartego w tytule warunku „..bez ryzyka..” i treści zawartych w poście Nr 3. pt . „Zysk i strata w rynkach inwestycyjnych...” można powiedzieć, że

bez ryzyka oznacza nie więcej niż 2 % rocznie ponad inflację

na ogół mniej. Zazwyczaj nominalne oprocentowanie (czyli to które oferuje nam np. bank ) „instrumentów wolnych od ryzyka”, np. lokat bankowych jest większe od 2%, ale wynika to z inflacji. Bowiem, im wyższa inflacja, która „zżera” nasze zyski, tym wyższe oprocentowanie lokat. Ta ostatnia zależność wynika bezpośrednio z polityki NBP, który przy rosnącej inflacji podnosi stopy procentowe, co skutkuje wzrostem oprocentowania lokat bankowych. Tym niemniej, zysk 2% rocznie ponad inflację (zysk czy też oprocentowanie realne) z „instrumentów wolnych od ryzyka”, jest w dłuższym terminie dość optymistycznym założeniem.

Przyjmijmy więc optymistyczne założenie zysku realnego równego 2 % oraz dodatkowo, poziom inflacji równy 2.5 % przez cały czas oszczędzania. Oznacza to, że oprocentowanie nominalne wyniesie 2%+2.5%, czyli 4.5% rocznie. Dodatkowo przyjmijmy 4 przypadki czasów oszczędzania, jak poniżej.

1. czas oszczędzania 40 lat, (25-65 roku życia),
2. czas oszczędzania 30 lat, (35-65 roku życia),
3. czas oszczędzania 20 lat, (45-65 roku życia),
4. czas oszczędzania 10 lat, (55-65 roku życia).

Oprócz tego przyjmijmy warunek jednorazowej wpłaty na początku okresu oszczędzania i rocznej kapitalizacji odsetek.

Odpowiada to scenariuszowi, w którym zakładamy lokatę roczną, po roku wraz z dopisanymi odsetkami przedłużamy ją na kolejny rok, itd., w kolejnych latach, w każdym przypadku z oprocentowaniem nominalnym wynoszącym 4.5 % , realnym – 2% rocznie

Proste wyliczenia pokazują, że zainwestowany kapitał pomnoży się nominalne i realnie tak jak to przedstawiono w Tabeli 4.1


Tabela 4.1 Mnożnik kapitału początkowego


Czas oszczędzania

w latach

Mnożnik kapitału początkowego

nominalny

realny

40

5.82

2.21

30

3.75

1.81

20

2.41

1.49

10

1.56

1.22



Przedstawione powyżej liczby nazwiemy mnożnikiem kapitału początkowego realnym albo nominalnym.

Weźmy pod uwagę przypadek oszczędzania przez 40 lat.

Jeżeli zainwestujemy początkową kwotę w wysokości 100 tys. PLN to po 40 latach będziemy mieli na koncie kwotę 5.82 razy większą tzn. 582 tys. PLN, ale jej realna wartość ze względu na inflację będzie wynosiła tylko 2.21razy więcej od kwoty początkowej, tzn. 221 tys. PLN. Z punktu widzenia naszych rozważań istotny jest więc realny mnożnik kapitału początkowego. Dla uproszczenia tej długiej nazwy w dalszych postach będę go nazywał po prostu mnożnikiem kapitału początkowego.

Oznacza to, że w najlepszym przypadku, mając 25 lat musielibyśmy zainwestować prawie 220 tys PLN i czekać przez 40 lat, żeby osiągnąć swój cel w nominalnej wysokości ponad 1 milion 264 tys. PLN, którego realna wartość wynosiłaby 480 tys. PLN. Niezbyt zachęcający wynik, prawda ?

Tak więc na pytanie tytułowe:

Czy można bez ryzyka zarobić na emeryturę ?

odpowiedź brzmi:
nie !